Graffiti i dziwne instalacje artystyczne znalezione w Berlinie.

Zdjęcia wykonane podczas zwiedzania Berlina i poszukiwania tajskiej restauracji 🙂
Przecudny pojazd jednej z firm pocztowych operujących w Berlinie.
Bibeloty przed sklepem z chińskimi gadżetami
Zabytkowe BMW z dedykacją dla Arka 🙂 Deska rozdzielcza tego cuda była wykonana z litego drewna.
A to już cudo, które powstało po drugiej stronie muru.
Dość popularnym środkiem transportu w Berlinie są rowery, często też można natknąć się na riksze.
Wycieczkowicze na segwayach 😉
Holenderski wieczór panieński. Kobitki dość wcześnie rozpoczęły imprezę 😉
Symbol Berlina w sklepie „mydło i powidło”
Wreszcie dotarliśmy do tajskiej restauracji, gdzie oprócz spożycia wyśmienitych dań mieliśmy okazję być świadkami jak obsługa zaprosiła do środka mnichów, którzy odprawili jakieś modlitewne rytuały.
Podejrzane w sklepach i sklepowych witrynach.
„Pippi Langstrumpf” zrobiła karczemną awanturę na środku ulicy, a później strzeliła focha. Mina gościa bezcenna, zdaje się mówić „Ale o so kuwa chozi?” 😉
I wreszcie bardzo popularny w Berlinie środek transportu.
Ponoć każdy, kto choć trochę interesuje się fotografią i wybiera się do Berlina powinien odwiedzić tam dwa miejsca. Pierwszym z nich jest galeria fotografii Camera Work goszcząca w swych progach największe sławy fotografii. Trafiliśmy tam akurat na wystawę Patrick’a Demarchelier (nie znam go, ale zdjęcia piękne). W drugiej kolejności trzeba skierować swoje kroki do muzeum fotografii. Udało nam się tam zobaczyć ekspozycję poświęconą kontrowersyjnemu Helmutowi Newtonowi.
Jedna z prac Patrick’a Demarchelier, Pani chyba nie trzeba przedstawiać nikomu 🙂
Po obejrzeniu byliśmy lekko wygłodniali, gdyż wystawa składała się z dość niewielkiej liczby fotografii. Ale co zrobić, darmowa to nie można za bardzo wybrzydzać. Tym bardziej, że zdjęcia naprawdę robiły duże wrażenie 🙂
Następnie wyruszyliśmy na poszukiwanie wspomnianego wyżej muzeum fotografii. Jednakże pomyliliśmy drogę i trafiliśmy na nasz prawdziwy i zarazem główny cel tej wyprawy, czyli budkę z currywurst 😀 Tam Jacek popisał się doskonałą niemczyzną, a my „zdecydowaniem” jak kobiety w ciąży, czym rozbawiliśmy kolejkowiczów 😉
Zaspokoiwszy pierwszy głód udaliśmy się do muzeum fotografii. W drodze powrotnej każdy sprawdzał w mijanych witrynach, czy erotyka sącząca się z prac Newtona za bardzo nie potargała naszych ciuszków 😉
W lustrzanych odbiciach wszystko jawiło się ok, więc udaliśmy się na dalsze, już kompletnie luźne zwiedzanie berlińskich fyrtli.
W końcu trafiliśmy na coś, co tygryski lubią najbardziej, a mianowicie sklep z kategorii „mydło i powidło”. Tutaj proste, plastikowe pudełko potrafiło spowodować wybuch wielkiej radości 😀
– Ja tej, popatrz jakie fajoskie!
– A widziałeś to, muszę to mieć! Kup mi, kup mi, kup, kup!
Poznańskie GP w biegach przełajowych na 5km zmieniło jakiś czas temu formę i stało się ogólnopolskim cyklem biegów przełajowych Z Biegiem Natury. W tym sezonie nie dane mi było wystartować ani razu, ale udało mi się być na biegu finałowym jako kibic. Walkę, emocje, wysiłek, klimat i oczywiście wiernych kibiców uwieczniłem na „kilku” fotografiach. Poniżej parę z nich, reszta być może będzie dostępna na stronie cyklu zbiegiemnatury.pl
W pierwszy, wiosenny weekend wybraliśmy się z aparatami na poszukiwanie wiosny. Prowadzeni wspomnieniem kolegi Mariusza o pięknych okolicznościach przyrody w okolicach poznańskich Szacht, trafiliśmy na folwark i dwór na Rudniczem. Niestety wiosna przywitała nas ciężkim, ołowianym niebem i lekkimi opadami deszczu, ale nie zepsuło nam to wycieczki. Znaleźliśmy trochę nieśmiało rozwijających się kwiatów oraz ospałe pszczoły, leniwie budzące się z zimowego letargu. Poniżej przedstawiam opis tego osobliwego miejsca zaczerpnięty ze stron polskiej wikipedii.
„Dwór na Rudniczem – dwór, zlokalizowany w Poznaniu, na Rudniczem, przy ul. Wykopy, w sąsiedztwie Szacht i dawnej huty miedzi. Obecnie stanowi własność prywatną. Obiekt powstał w początkach XIX wieku. Z tego czasu pochodzi sam dwór, dom w podwórzu, stajnia i ubikacje. Dobudówkę zrealizowano w 1926. Ze stajni korzystały konie armii napoleońskiej podczas inwazji na Moskwę, co potwierdzają dokumenty w Archiwum Państwowym. W parku stoi figura Matki Boskiej. Sam park porasta cenny starodrzew – głównie klony, topole, kasztanowce, dęby i lipy o wysokości do 30 metrów. Istnieje też około stuletnia jabłoń. W parku jest niewielki staw (glinianka) z wysepką i kładką. Na brzegu źródełko. Na terenie parku istniała kiedyś cegielnia. Po jej likwidacji urządzono w jej miejscu kort tenisowy (nieistniejący). Dwór i flowark Rudnicze należały m.in. do księdza Ignacego Cwojdzińskiego (zamordowanego w 1869), potem do przedsiębiorcy żydowskiego – Edwarda Ephraima, a po jego emigracji do Niemiec w 1919 do doktora filozofii – Zygmunta Szymańskiego. W czasie wojny folwark zajął Niemiec bałtycki, ale pozwolił mieszkać na terenie gospodarstwa Szymańskim. Po wojnie Szymański powrócił do dworu. Władze PRL znacjonalizowały gospodarstwo i cegielnię, ale pozostawiły właścicieli we dworze, w którym zamieszkiwała córka Szymańskiego – Bronisława Komorowska. Komorowscy są właścicielami obiektu do dziś.”
Czas szybko płynie, a ludzie i miejsca odchodzą w zapomnienie. Gdy moi dziadkowie byli młodzi, jeździli autobusem na dancingi do restauracji Leśnej w Puszczykowie. Wracali bladym świtem przez las, pieszo, upojeni muzyką, tańcem i napojami wyskokowymi. W tamtych czasach do puszczykowskich lokali przyjeżdżali na zabawę ludzie z Poznania i okolic. Latem wystarczyło przejść kilkaset metrów lasem i trafiało się na przepiękną, piaszczystą, nadwarciańską plażę, gęsto upstrzoną ludźmi pragnącymi zaznać odrobiny nadwodnego relaksu. Miejsca te zostały mocno nadgryzione zębem czasu, ale żyją jeszcze we wspomnieniach niektórych ludzi.
„Najstarszym budynkiem letniskowym na terenie Puszczykowa jest restauracja Leśna. Zaczęła ona działać w roku 1898. Do wybuchu pierwszej wojny światowej była własnością Paula Mandla – poznańskiego restauratora. Restauracja funkcjonowała do transformacji ustrojowej. W latach dziewięćdziesiątych – przez jakiś czas – mieściła się w niej pizzeria. Obecnie w jednym z najpiękniejszych budynków puszczykowskich znajduje się zakład produkcji okien PCV.”
Autor: Letnisko Puszczykowo