W długi weekend czerwcowy zawitaliśmy do Szklarskiej Poręby, a następnie Karpacza. Jednakże nie były to cele naszej wyprawy. Tam jedynie zostawiliśmy samochód, by objuczeni ciężkimi plecakami wspiąć się do karkonoskich schronisk.
Pierwszego dnia, od razu po przyjeździe, zaraz po wdrapaniu się z plecakami do miejsca pierwszego noclegu pomaszerowaliśmy na szlak i oto co zobaczyliśmy 😉
Wiadomo, szlaki same się nie zbudują. A w drodze powrotnej natknęliśmy się na miejsce, w którym zamarzyło nam się kiedyś przenocować – Schronisko Pod Łabskim Szczytem.
Następnego dnia opuściliśmy rejon Szklarskiej Poręby i pojechaliśmy do Karpacza. Marsz w góry zapoczątkował krótki postój na podziwianie świątyni Wang. Czyż nie jest piękna?
Tuż przed miejscem docelowym przysiedliśmy w gościnnych progach Samotni, by się najeść, napoić i nasycić oczy widokami…
W Strzesze Akademickiej moją uwagę przykuł niezwykłej urody piec kaflowy.
Resztę dni pobytu w Karkonoszach spędziliśmy w okolicy Strzechy Akademickiej.
Nowy przyjaciel, zakochał się w nas od pierwszego kęsa naszego śniadania 😉
Za to ta dziewczynka nas nie polubiła, zwłaszcza, gdy jej tata oddał nam ich miejsca, ponieważ już wychodzili…
Panorama na stronę czeską rozciągająca się z podejścia na Śnieżkę
Strzecha Akademicka
Śnieżka i „ufo” na jej szczycie
Samotnia